Szczyrk.-Wakacje-z-dziecmi

Szczyrk z dziećmi. Gotowy plan na 7 dni.

Wakacje w Szczyrku z dziećmi? Nie trać czasu i zobacz, jak można tam spędzić czas ciekawie dla dzieci i dla Was.

Jeśli chcesz gotowy plan, proszę. Oto on:

Szczyrk z dziećmi. Gotowy plan na 7 dni:

Dzień 1.: Wyprawa na Klimczok (czytaj i dowiedz się jak).
Dzień 2.: Dinolandia w Inwałdzie.
Dzień 3.: Spacer do Chaty Wuja Toma.
Dzień 4.: Park Leśnych Niespodzianek w Ustroniu.
Dzień 5.: Wyjazd kolejką na Beskid (tor saneczkowy)
Dzień 6.: Kolejką na Skrzyczne (długi wjazd i spacer)
Dzień 7.: Muzeum Techniki w Szczyrku

Dlaczego warto urozmaicić ten czas? Bo dla dzieci wakacje to megaprzeżycie – czasami pierwsze, które będą pamiętać. Niech więc będą WOW! Zwłaszcza, gdy pogoda sprzyja zwiedzaniu okolicy. Przeczytaj dokładny opis atrakcji dla dzieci, ze zdjęciami.

Szczyrk. Noclegi.

Jeszcze zanim usiądziecie w urokliwym miejscu, trzeba to miejsce… wybrać. A to wcale nie takie łatwe, bo tu drogo, tam fajnie, a gdzie indziej bliżej lasu. Jak to wszystko pogodzić? Sami wybierzecie najlepiej. Ja Wam tylko opowiem, dlaczego zdecydowaliśmy się na Górską Legendę.

Na ich stronie zobaczyłem basen (z podgrzewaną wodą), a wiem, że moje dzieci (zresztą jak każde) lubią się popluskać. Obok niego niewielki plac zabaw ze zjeżdżalnią, huśtawkami i domkiem, w którym można się schować. Będzie co robić wieczorami – pomyślałem. Dla dzieciaków – bomba.

Ale niech Was nie zmylą wygodne leżaczki, bo przy dwójce dzieci i basenie w niedalekiej odległości nie można pozwolić sobie na błogi odpoczynek. Przynajmniej za dnia, bo choć basen to rozrywka, to także spore zagrożenie. Trzeba uważać na dobrze bawiące się w wodzie dzieci. Szczególnie te najmniejsze.

W Górskiej Legendzie zaskoczyły mnie jeszcze dwie rzeczy. W apartamencie (jak się później okazało, we wszystkich tak jest) czekała na mnie… „Kura, co tyła na diecie”. Serio. Otwieram szufladę, a tam… moja książka. Przemiła chwila, która pozwoliła mi w końcu zrozumieć powiedzenie: wyskoczyć z lodówki.

Ale co ważniejsze: w pokoju była też herbata, kawa i ekspres. Miłe zaskoczenie. Dzieci znalazły też klocki do zabawy, przewodnik po Szczyrku, mapy i kilka zabawek. Te szczegóły sprawiają, że każdy czuje się tam jak w domu.

Dla nas ważniejszą rzeczą były atrakcje dla dzieci rozpisane na cały tydzień pobytu. Doskonały pomysł. Codziennie od 16:00 na najmłodszych czekały przemiłe niespodzianki, jak pieczenie babeczek, zajęcia florystyczne, budowanie zamków z drewnianych klocków. Każde dziecko znajdzie coś dla siebie.

Tylko pomyślcie. Przychodzicie wieczorem z górskiej wycieczki. Chcecie odpocząć. Macie nadzieję, że dzieci są zupełnie wycieńczone, całkiem bez sił. Nogi przecież bolały je tak bardzo, że tata musiał dwójkę nieść na rękach. Ale jest jeden plus. Teraz nareszcie pójdą spać i dadzą Wam chwilę wytchnienia. Nie. Nie. Nie. To tak nie działa. Kiedy dzieci schodzą z rąk, to jakby ktoś wlewał w nie energię +1000. A kreatywność? Milion pomysłów na sekundę:

tata, na basen! Tata, wstawaj! Idziemy na plac zabaw! 

I tu z odsieczą przychodzą animacje dla dzieci w Górskiej Legendzie. Odprowadzacie maluchy na ciekawe zajęcia i w końcu nadchodzą upragnione 3 godziny, kiedy można pocieszyć się wakacjami. A co jak dziecku nie spodobają się zajęcia? Na dole, w piwnicy, jest dodatkowy plac zabaw ze zjeżdżalnią, zamkiem, zabawkami i książkami. Nawet jak pada, to nie jest nudno.

A co robić z resztą dnia w Szczyrku? Jak zaplanować czas? Zacznijmy od początku.

Szczyrk. Przyjazd

Rejestracja w pensjonacie, a dla tatusiów pierwsza wspinaczka na górę… schodów. Z plecakami, walizkami i zabawkami o statusie najwyższej potrzebności.

  • GDZIE ZJEŚĆ

Po zainstalowaniu się w pokoju zapewne zrobicie się głodni. Na pierwszy dzień polecam pierogarnię w Szczyrku, w której miła obsługa poda Wam taki obiad, że przez resztę wyjazdu będziecie za nim tęsknić (jeśli lubicie pierogi). Owszem – długo czekałem na swoje zamówienie, bo sporo ludzi, ale pierożki wynagrodziły mi każdą sekundę. 

  • SKLEPY

Z pełnym brzuszkiem i dobrym humorem można zaopatrzyć się na kolejne dni. W centrum Szczyrku sklepów jest kilka, w tym jeden supermarket z kropkowatym owadem w logo. Idąc do niego z dziećmi, trzeba uważać na stragany z pamiątkami. Większość suwenirów wystawiona jest przy ziemi, a najbardziej kiczowata rzecz w oczach dzieci rośnie do rangi megazabawki roku, którą trzeba JUŻ!, TERAZ!, NATYCHMIAST! mieć. Wiecie, o czym mówię, prawda?

  • LODZIARNIA

To według moich dzieci, największa atrakcja w Szczyrku. Codziennie musiałem tu robić Słodki Przystanek na każdej wycieczce.

Jedna porcja kosztuje około 3 zł (stan na maj 2018), ale jest ogromna i przepyszna. Codziennie pojawiało się jakieś zaskakujące połączenia smakowe, bo komponuje je właścicielka w małym zakładzie. Skosztowałem na przykład czarnej wanilii o kolorze zbliżonym do uroczych barw metalowego trzepaka z mojego dzieciństwa, ale smakowała super – dużo lepiej niż on. No dobra, moja żona je zamówiła, bo ja nie miałem odwagi ;).

  • WIECZOREM

Dobrze zaplanować, co będziecie robić w kolejne dni. A do wyboru macie naprawdę wiele opcji. Możecie pójść w góry (daaaaa!), spotkać się z dinozaurami, odwiedzić Wuja Toma czy zdobyć wielką górę. Nasz tydzień wyglądał tak:

Szczyrk. Atrakcje. Dzień 1. Klimczok.

Drogowskazy pokazywały 2,5 h, termometr dwadzieścia kilka stopni, więc, pomyślałem – damy radę. Z jednym dzieckiem w nosidle i czterolatkiem obok dziarsko maszerowaliśmy ze Szczyrku na Klimczok.

Już po około 10 minutach na horyzoncie ukazało się coś zapierającego dech w piersiach… mojego synka. Wątpię, czy jakikolwiek szczyt, przełęcz czy widok bardziej go ucieszyły niż ten zwykły sklep z lodami. Po chwili już „zadowo-lody-ony” hardo dreptał na szczyt.

Trasa robiła się coraz bardziej stroma, bo całkiem nieświadomie zmieniliśmy szlak na trudniejszy. Tak to jest, jak widzisz na facebooku cytaty mentorów:

zaufaj sobie; intuicja cię poprowadzi; zamiast dreptać utartą ścieżką, wyznaczaj własne

No to poszedłem bez mapy. Mieliśmy wspinać się dłuższym, łagodnym, rowerowym szlakiem. Ale po drodze, już nie wiem jak i kiedy, zmieniliśmy na inny, bo krócej. Może i krócej, ale za to stromo pod górkę, sporo kamieni i niekończąca się wspinaczka. Lód się skończył, więc synek zaczął swoje li-tata-nia:

tata, na ręce, tata, na ręce!

Później doszły efekty dźwiękowe i wyższa forma perswazji, czyli nieustający płacz, ale wciąż maszerował. Przynajmniej do Chaty Wuja Toma – czyli połowy drogi.

Nie powiem, byłem zmęczony, ale przecież głupio tak zawrócić w połowie drogi. Żałuję tylko, że nie odpoczęliśmy w tym schronisku, bo można tam zjeść i znaleźć coś do picia. Ale to miało się okazać dopiero później. Teraz szliśmy, szliśmy, szliśmy… 

Aż w końcu…

  • SCHRONISKO POD KLIMCZOKIEM

W środku czekały na nas smaczne naleśniki oraz przedziwny sposób ich zamawiania. Trzeba stać w dwóch kolejkach: najpierw płacisz, ale z paragonem musisz iść do drugiego okienka (też kolejka), gdzie wydawane jest jedzenie, wziąć bloczek i oczekiwać na swoją kolej. Jakby nie można było tego załatwić w pierwszym okienku…  

Szczyrk. Atrakcje. Dzień 1. Klimczok.

Drogowskazy pokazywały 2,5 h, termometr dwadzieścia kilka stopni, więc, pomyślałem – damy radę. Z jednym dzieckiem w nosidle i czterolatkiem obok dziarsko maszerowaliśmy ze Szczyrku na Klimczok.

Już po około 10 minutach na horyzoncie ukazało się coś zapierającego dech w piersiach… mojego synka. Wątpię, czy jakikolwiek szczyt, przełęcz czy widok bardziej go ucieszyły niż ten zwykły sklep z lodami. Po chwili już „zadowo-lody-ony” hardo dreptał na szczyt.

Trasa robiła się coraz bardziej stroma, bo całkiem nieświadomie zmieniliśmy szlak na trudniejszy. Tak to jest, jak widzisz na facebooku cytaty mentorów:

zaufaj sobie; intuicja cię poprowadzi; zamiast dreptać utartą ścieżką, wyznaczaj własne

No to poszedłem bez mapy. Mieliśmy wspinać się dłuższym, łagodnym, rowerowym szlakiem. Ale po drodze, już nie wiem jak i kiedy, zmieniliśmy na inny, bo krócej. Może i krócej, ale za to stromo pod górkę, sporo kamieni i niekończąca się wspinaczka. Lód się skończył, więc synek zaczął swoje li-tata-nia:

tata, na ręce, tata, na ręce!

Później doszły efekty dźwiękowe i wyższa forma perswazji, czyli nieustający płacz, ale wciąż maszerował. Przynajmniej do Chaty Wuja Toma – czyli połowy drogi.

Nie powiem, byłem zmęczony, ale przecież głupio tak zawrócić w połowie drogi. Żałuję tylko, że nie odpoczęliśmy w tym schronisku, bo można tam zjeść i znaleźć coś do picia. Ale to miało się okazać dopiero później. Teraz szliśmy, szliśmy, szliśmy… 

Aż w końcu…

  • SCHRONISKO POD KLIMCZOKIEM

W środku czekały na nas smaczne naleśniki oraz przedziwny sposób ich zamawiania. Trzeba stać w dwóch kolejkach: najpierw płacisz, ale z paragonem musisz iść do drugiego okienka (też kolejka), gdzie wydawane jest jedzenie, wziąć bloczek i oczekiwać na swoją kolej. Jakby nie można było tego załatwić w pierwszym okienku…  

W drodze powrotnej wybraliśmy już ten właściwy, bardzo łagodny szlak rowerowy (3,6 km, godzinna wycieczka) z przepięknymi widokami na Beskid. Znacznie lepsza opcja.

Klimczok. Tipy:
Za długa wycieczka dla małych dzieci. Uwaga dziwny system dwóch kolejek w schronisku. Przepiękne widoki.

Szczyrk. Atrakcje. Dzień 2. Wśród Dinozaurów.

W niedalekiej okolicy od Szczyrku, bo około godzinki samochodem, jest największy park z Dinozaurami: Dinolandia w Inwałdzie. Ale dinozaury to tylko przykrywka. Do dzieci dużo bardziej przemawiają trampoliny, zjeżdżalnie, rowerki wodne, strzelanie z łuku, basen z kulkami, huśtawki i tak wiele innych atrakcji, że nie wiadomo, kiedy mija dzień. A wszystko w cenie biletu.

Ja najbardziej zapamiętałem sztuczną jaskinię, do której można wejść z kilku stron. A kojarzę ją tak dobrze, bo sufit zawieszony jest na wysokości 120 cm, więc chodziłem w „słowiańskim przykucu”. Nogi jeszcze przez dwa kolejne dni nie dały mi zapomnieć pobytu w minijaskini z dinozaurami, ciemnością i repliką rysunków z jaskini w Lascaux.

Dinolandia. Tipy:
Jest kilka parków, ale spokojnie wystarczy ten z dinozaurami, bo na inne może zabraknąć czasu. Dość drogi bilet na cały dzień zawiera wszystkie atrakcje, oprócz jedzenia i napojów. Super zabawa, nawet dla dwulatków.

Szczyrk. Atrakcje. Dzień 3. Chata Wuja Toma.

Chata Wuja Toma to legendarne schronisko bardzo niedaleko Szczyrku, na trasie na Klimczok. Idealne na pierwszą wycieczkę z dziećmi, jako przygotowanie do dłuższych wędrówek. Długość to ok. 1,4 km/30 min.

Ale powstrzymajcie ten początkowy entuzjazm. Pomimo że wiedzie tam zielony szlak, to podejście wcale nie jest dla „zielonych”.

Z wózkiem może być ciężko (co widać na zdjęciu), ale na szczęście męczarnie nie trwają długo. Na górze można coś zjeść, na przykład warzywa z grilla czy świeżo przyrządzane mięso, napić się lemoniady lub regionalnego napoju dla dorosłych.

Chata Wuja Toma. Tipy:
Dobry pomysł na pierwszą, krótką wycieczkę – szczególnie dla dzieci. Jedzenie – jak ktoś lubi grilla, to ok. Poza tym średni wybór. Ale miejsce dość urokliwe.

Szczyrk. Atrakcje. Dzień 4. Park Leśnych Niespodzianek.

Jeden dzień warto poświęcić na wycieczkę do Ustronia, gdzie znajduje się… no właśnie. Zoo? Ogród? Safari? Jak nazwać Park Leśnych Niespodzianek, gdzie dzikie zwierzęta chodzą samopas, można je karmić, podejść do nich, ptaki wziąć na rękę, a sarny nawet głaskać? Jest w tym coś niezwykłego, bo przeważnie takie zwierzaki widzimy uciekające przed światłami naszych aut lub jak spłoszone kicają do lasu, niekoniecznie twarzą w naszym kierunku.

A tu odwrotnie. Szukają naszego towarzystwa. Chociaż bardziej niż o nas chodzi im o pokarm, który mamy na dłoni (mieszanka zbóż dostępna przy zakupie biletu), co nie zmienia faktu, że w końcu można przeżyć bliskie spotkanie z tymi zwierzakami. Megaprzeżycie – nie tylko dla dzieci.

Podczas wycieczki z kilku centymetrów zobaczycie też ptaki, które na co dzień chowają się w gałęziach leśnych drzew. Sowy, puchacze czy inne sokoły. O konkretnych godzinach organizowane są pokazy, podczas których te wielkie ptaszyska latają ponad głowami publiczności. A po wszystkim można sowy wziąć na rękę i zrobić sobie fotkę, choć kosztuje to 5 zł. Nie. Nie można kartą. 

Kiedy pokarm się skończy, a dzieciaki znudzą się zwierzakami, to jest też spory plac zabaw, ale niektóre zjeżdżalnie dodatkowo płatne. Na szczęście dwa dni wcześniej byliśmy w Inwałdzie, gdzie podobnych atrakcji było tak dużo, że dzieci łatwo dały się przekonać, by zamiast znów zjeżdżać, lepiej pojechać na lody (moje słodkie zwycięstwo).

Wybierając się tu, przyjedźcie raczej rano albo całkiem po południu. W środku dnia mieliśmy ogromne problemy z parkingiem. Auto zostawiliśmy na terenie pobliskiego hotelu, ale kosztowało to chyba 3 zł za godzinę. Pewnym wyzwaniem jest też wypychanie wózka pod strome, piaszczyste pagórki, na których park jest położony. Następnym razem wziąłbym nosidło.

Park Leśnych Niespodzianek. Tipy:
Atrakcja na kilka godzin. Ładne fotki dzikich zwierząt. Pokazy drapieżnych ptaków o konkretnych godzinach. Problemy z parkingiem.

Szczyrk. Atrakcje. Dzień 5. Kolejką na Beskid.

To krótka wycieczka, ale zaskakująca. Tym razem byłem mądrzejszy. Zrozumiałem, że z oglądaniem map jest jak z oglądaniem filmów karate w dzieciństwie. Zaraz potem wydaje się, że potrafimy. Że jesteśmy mistrzami. Fu! Fu! Fu! Tu sztuk walki, a tu turystyki. Rzeczywistość zweryfikowała mnie dość okrutnie podczas wycieczki na Klimczok, więc tym razem obwieściłem światu:

dzieci! Tatuś funduje kolejkę!

Tak. Wiem, jak to brzmi. Ale chodziło o wyciąg.

Na szczycie jest sztucznie naśnieżany stok, więc jeśli ktoś latem chce pojeździć na nartach, ma taką możliwość. Sprzęt trzeba chyba wypożyczyć jeszcze na dole, w wypożyczalni przy kolejce.

Ja dużo bardziej niż na nartach wolałem zjeżdżać na torze saneczkowym w Górskim Parku Równica. Nie jest on jakoś szczególnie długi, ale za to czuje się prędkość zjazdu. Do tego stopnia, że  podczas pierwszego „YABADABADU” synkowi zwiało czapeczkę. Na szczęście pan z obsługi okazał się bardzo pomocny i odszukał zgubę. 

Początkowo ostrożnie kupiłem jeden bilet na zjazd, nie wiedząc, czy nam się spodoba. Dzisiaj bez problemu kupiłbym karnet, bo zabawa jest przednia i nie nudzi się nawet dorosłemu. Oczywiście kierujący saneczkami ma pełną kontrolę nad prędkością, ale już w połowie pierwszego zjazdu zrezygnowałem z hamulca, by znów poczuć dziecięcą radość.

Po emocjonujących rajdach warto coś zjeść. My akurat trafiliśmy na gotowanie zupy z czosnku niedźwiedziego w wielkim kotle zawieszonym nad palącym się ogniskiem. Oczekiwanie sprawiło, że z jeszcze większą przyjemnością zjedliśmy świeżą, pożywną i całkiem smaczną zupkę.

Zaraz po niej zeszliśmy do Szczyrku piechotą. Przyjemny i krótki spacer (ok. 1 km) to dobre urozmaicenie czasu i spędzenie go tylko w towarzystwie rodziny i natury. Nawet mój czterolatek specjalnie nie narzekał. 

Kolejka na Beskid. Tipy:
Stok narciarski na szczycie. Zjazd saneczkami (sztos). Smaczna, autorska kuchnia. Ciekawe widoki.

Szczyrk. Atrakcje. Dzień 6. Kolejką na Skrzyczne.

Kolejka umieszczona jest blisko centrum Szczyrku, więc z pensjonatu można tam dojść piechotą. Jeśli wolicie autem, to – przynajmniej rano – nie ma problemu z parkingiem na pobliskich chodnikach.

Sam wjazd jest niesamowity. My trafiliśmy na mgłę (po deszczowej nocy), spośród której przebijało echo rozmów turystów, którzy zdecydowali się na pieszą wspinaczkę. Po drodze na szczyt trzeba liczyć się z przesiadką na drugą kolejkę, ale to też atrakcja, bo co dwie kolejki linowe to nie jedna. Podejrzewam, że przy lepszej widoczności wrażenia z wjazdu mogą być bardziej zachwycające. Nasze były pełne mglistych tajemnic. 

Na Skrzyczne można też wjechać dużą, 12-osobową gondolą, ale tej opcji nie sprawdziliśmy. A na samym szczycie czeka na Was schronisko, gdzie można coś zjeść, a płacimy i zamawiamy w jednej kolejce (pozdrawiam Klimczok). W okolicy znajdziecie także niewielki plac zabaw, a to zawsze dobra rozrywka dla małych turystów. 

Z powrotem zeszliśmy pieszo (5 km, około 2h marszu z dziećmi). Długa wycieczka, ale widoki, przy których przecierałem oczy z zachwytu, nagradzają wszystko. Dzieciaki jakoś specjalnie nie narzekały, ale szliśmy z przedszkolem znajomych, więc wiadomo – w grupie raźniej się maszeruje.

Po zejściu do Szczyrku poszliśmy na obiad do Destylarni Macieja. Rzeczywiście bardzo smacznie, choć ceny mocno warszawskie.

Kolejka na Skrzyczne. Tipy:
Wjazd wysoko nad ziemią. Ciekawy widok na drzewa i okolice. Przesiadka na drugą kolejkę. Spacer z miłymi widokami.

Szczyrk. Atrakcje. Dzień 7. Muzeum Techniki.

Kiedy zobaczyłem Muzeum Techniki, pomyślałem: dość szumna nazwa jak na kilka pomieszczeń z rupieciami. Jednak jak zwykle pierwsze wrażenie mnie zawiodło. Wewnątrz spotkaliśmy właściciela, który z pasją opowiadał o każdej z rzeczy wyrwanej z innej epoki. Co ważne, zdecydowana większość eksponatów była w pełni sprawna. Motocykle, na przykład, właściciel samodzielnie naprawiał, aby były „na chodzie”. A było ich kilkadziesiąt. Świetna sprawa dla pasjonatów, którzy pamiętają „tamte czasy”.

Osobiście bardziej zainteresowały mnie stare aparaty, radia, gramofony, zegary czy maszyny do pisania. Naokoło muzeum są stoliki, ławeczki, huśtawka, a więc można odpocząć, coś zjeść i wyruszyć w drogę powrotną.

Szczyrk. Wakacje. Podsumowanie.

Ktoś powie: łe, Szczyrk? A ja bym powiedział: WOW – Szczyrk! Tu naprawdę jest co robić. A co najbardziej zostało mi w pamięci?

Górska Legenda: cudowne miejsce na rodzinny wypoczynek – są rowery, nosidełka dla dzieci, basen, plac zabaw, sauna i hydromasaż, pyszne domowe śniadania i dobrze zaopatrzone pokoje.

Klimczok: za długa wycieczka dla małych dzieci, ale piękne widoki.

Park Leśnych Niespodzianek: rzadka okazja na zobaczenie dzikich zwierząt z bliska i bez krat.

Dinolandia: raczej trampolinolandia i zjeżdżalniolandia. Dla dzieci (przynajmniej małych) dinozaury to tylko dodatek.

Beskid: tor saneczkowy to megafrajda.

Skrzyczne: superwidoki (jak nie ma mgły).

Muzeum Techniki: nostalgicznie. Miła, krótka wycieczka.

Pewnie sporo rzeczy nie zobaczyliśmy i być może można było ułożyć lepszy plan, ale i tak udało się nam oczyścić głowy i wrócić z nowymi pomysłami i świeżością. Jeśli przeoczyliśmy coś ciekawego, piszcie w komentarzach. Chętnie nadrobimy następnym razem – być może w zimie? Miłego wypoczynku! A jeśli spodobał Ci się wpis, polub moje strony na Facebooku i Instagramie. Możesz też podzielić się nim u siebie na Facebooku, kopiując link z przeglądarki do swojego posta. Dziękuję i do zobaczenia!

A na koniec niespodzianka. Z kodem „Szczyrkjestfajny” dostaniesz -20 proc. w moim sklepie. A co! Niech to będzie dodatkowa nagroda za przeczytanie, jakby nie bīło, najdłuższego z moich blogowych wpisów. A co dokładnie można u mnie w sklepie znaleźć? Możesz przejść do zakładki „SKLEP” lub kliknąć w jeden z poniższych rewelacyjnych i projektowanych na bazie moich książek gadżetów: